Róża Litwa / Rafał Bujnowski. PARA

PROGRAM KURATORSKI #10
Róża Litwa / Rafał Bujnowski. PARA / STEAM
22.09-30.11.2023

Zapraszamy na podwójną wystawę Róży Litwy i Rafała Bujnowskiego.
Do zobaczenia na otwarciu 22 września (piątek) o godzinie 18.

Wystawa przedstawia artystyczny dialog między Różą Litwą i Rafałem Bujnowskim. Ci dwoje nie tworzą wspólnych prac, ale budują wspólną wystawę. Jej otwarcie poprzedziły spotkania i dyskusje. W galerii Róża i Rafał rozmawiają już bez słów, za pośrednictwem obrazów. Wystawa narodziła się z intuicji, że mają sobie nawzajem coś do powiedzenia. Mówią dwoma różnymi językami, a jednak rozumieją się. 

Umawiając się na wspólną wystawę, Róża i Rafał nie postawili sobie problemu, który zamierzali rozwiązać łącząc siły. Tematem jest samo spotkanie artystki i artysty, którzy dostrzegają się wzajemnie, darzą się szacunkiem i są ciekawi, co zobaczą patrząc na własną sztukę przez pryzmat twórczości drugiej osoby.

Na tej wystawie — zanim odpowiemy na pytanie: co oboje mówią — stawiamy inną kwestię: w jaki sposób mówią. 

Gdyby wystawa była rozmową między dwiema osobami, wsłuchiwalibyśmy się w ton ich głosów. Czytalibyśmy z ruchu warg. Przypatrywalibyśmy się mowie ciała, mimice i gestykulacji.

Gdyby ich prace były tekstami, studiowalibyśmy nie tylko zapisane słowa, lecz również — a nawet przede wszystkim  charaktery pisma, skład użytego do pisania atramentu, materię i fakturę powierzchni, na której postawione zostały znaki. 

A może Róża i Rafał rzeczywiście w pewnym sensie piszą obrazy, które pokazują na wspólnej wystawie?

Prace Róży wyglądają jak gdyby były napisane krwią. Rafał zaprasza do pisania swoich obrazów ogień. 

Róża mistrzowsko posługuje się linią. Jej malarstwo balansuje na granicy rysunku, rysunek zaś zbliża się do kaligrafii. Ulubionym podobraziem artystki jest papier; Róża kreśli na nim znaki układające się w kształty postaci ludzkich — a może raczej kreśli postaci będące swego rodzaju znakami. Jest artystką figuratywną w głębokim a zarazem specyficznym sensie tego pojęcia. Figura ludzka to przewodni motyw jej twórczości, podstawowa fraza języka artystycznego. Róża rozwija dyskurs swojej sztuki powtarzając, przetwarzając i odmieniając tę frazę na różne sposoby. Buduje z niej złożone zdania, i całe opowieści. 

Skupiona na motywie postaci człowieka, artystka maluje ludzi, ale nie przedstawia osób. Bohaterowie i bohaterki jej prac nie mają imion, przeszłości ani przyszłości. Zdarza się, że Róża komponuje figury ludzi w rodzaj struktury albo ornamentu, w którym anonimowa jednostka ma rację bytu tylko o tyle, o ile stanowi część większej całości.

Kreślone przez Różę figury są umowne niczym znaki, ale jednocześnie są konkretne, niemal biologiczne w swej obecności. To właśnie dialektyka umowności i fizyczności zdaje się być źródłem napięcia w obrazowaniu Róży. Ludzie z jej prac nie mają twarzy, ale zdarza się im mieć usta, nosy, lub oczy. Miewają też kręgosłupy, układy nerwowe i krwionośne, organy. Widok tych postaci prowokuje do przywołania agambenowskiej kategorii „nagiego życia”; oto ludzie, którzy nie posiadają „dowodu tożsamości”, ale mają zakreślone przez artystkę mocnym konturem, tętniące życiem ciała.  Spójrzmy na prace, które Róża przygotowała na wystawę Para / Steam. Namalowane są czerwoną farbą. Skojarzenie z krwią jest niemal nieodparte, wręcz bolesne; cienkie, ostre linie na papierze wyglądają jak zadrapania na skórze. Wokół linii farba rozlewa się w nieregularne plamy; to bardziej cięcia niż pociągnięcia pędzla, rany które „krwawią” – i jednocześnie układają się w zarysy postaci. Róża ukazuje je parami, studiuje ich wzajemne relacje. Czy te postaci tańczą – czy walczą? Kochają się — czy krzywdzą? Czy też raczej taniec i walka, miłość i przemoc są tu jednym i tym samym: nagim, odsłoniętym krwiobiegiem życia? 

Dialektyka tego, co w pracach wyobrażone, oraz ich intensywnej fizyczności, wyznacza punkt, w którym na wystawie przecinają się ścieżki Róży i Rafała.

Rafał Bujnowski tworzy ostatnio obrazy do spółki z ogniem. To właśnie owoce tej współpracy pokazuje obok prac Róży. Artysta sięga po pirografię — „pisanie ogniem”. A właściwie przywołuje ją z peryferii kultury wizualnej; to technika nie wykładana na akademiach sztuk pięknych, kojarząca się z twórczością nieprofesjonalną, ale jeszcze bardziej z poślednim rzemiosłem artystycznym i przemysłem pamiątkarskim, którego paradygmatycznym produktem pirograficznym są zdobione wypalanymi wzorami ciupagi. Wiele efektów pirograficznej roboty to rzeczy banalne i wchodzące w rejestry kiczu; łatwo więc przeoczyć zarówno plastyczne, jak i symboliczne potencjały drzemiące w „pisaniu ogniem”. Rafał pragnie je wyzwalać, wydobywać szlachetny wymiar techniki, w której tak ważną rolę odgrywa żywioł obdarzony transformacyjną mocą, twórczą i zarazem niszczycielską. Artysta jest przy tym świadomy, że płomienie to wspólnik tyleż potężny co niebezpieczny. Swego rodzaju prologiem do serii pirografii są pokazane na wystawie prace na papierze, ocalałe z pożaru, który kilka lat temu strawił dom artysty. Wszystkie w mniejszym lub większym stopniu zostały dotknięte przez ogień — są nadpalone, poczerniałe, osmalone. A także przemienione; to obrazy rozpoczęte przez Rafała, ale dokończone przez płomienie.

W serii pirografii, które powstały w ostatnich miesiącach, kolejność pracy jest odwrotna: zwykle zaczyna się od ognia, potem do dzieła przystępuje artysta. Podobraziem jest drewno. Czy dla wyrazu wykonanych na nim obrazów ma znaczenie, że powstały w pracowni Rafała na Fuerteventurze, wyspie w której naturalnym ekosystemie nie rosną żadne drzewa? I czy ma znaczenie fakt, że Feurteventura jest wyspą wulkaniczną, dosłownie wyrzeźbioną przez żywioł ognia? (1)

Cóż, proces twórczy zawsze ma znaczenie, szczególnie w sztuce Rafała Bujnowskiego, który zawsze poświęcał mu wiele uwagi oraz refleksji, ujawniał i wplatał w dyskurs swoich prac. Między wierszami kolejnych cykli i realizacji, Rafał cały czas pisze rodzaj traktatu o malarstwie i jego ontologii. Poddaje malarstwo próbom, sprawdzając jakie są granice naszej wiary w obraz. To wiara, która każe nam widzieć w obrazie coś więcej niż przedmiot, płótno, deski, pigmenty. Przy przeprowadzeniu tych prób artysta zapraszał do współudziału w procesie rozmaite siły, takie jak przypadek, prawa fizyki, czy złudzenia optyczne. 

Element procesualny, a także performatywny wymiar sporządzania obrazów – generalnie istotny w twórczości Rafała — w pirografiach odgrywa wyjątkowo ważną rolę. W sposobie ich tworzenia, jest wręcz coś rytualnego, w tym sensie w jakim rytuał jest sekwencją działań prowadzących do symbolicznych rezultatów, a także angażujących nie-ludzkich aktorów rzeczywistości, na przykład siły natury. 

Na wyspę, na której jedyne drzewa to te zasadzone i pielęgnowane przez człowieka, artysta przywozi w walizce drewno ze stałego lądu. Czasem drewnem tym są deski z marketu budowlanego, kiedy indziej deski przeznaczone do pisania ikon. Jeszcze inne prace powstały na kawałkach drewna, pochodzących z placów budowy na Fuerteventurze. 

Potem artysta traktuje drewno palnikiem — albo rozpala w środku dnia ognisko i w pełnym słońcu wkłada do niego deski. Pod wpływem ognia drewno zmienia barwę i fakturę. Malowanie ogniem to balansowanie na krawędzi. Za krawędzią jest zniszczenie i popiół. Gra toczy się o to, aby zatrzymać się chwilę wcześniej, w momencie, w którym ogień zaczyna już wydobywać zaklęty w drewnie obraz, ale jeszcze go nie pochłonął. Praca z ogniem przypomina bowiem rzeźbienie w kamieniu; kształt, który wykuwa artysta, w pewnym sensie zawsze jest obecny w bryle materiału, trzeba go jedynie wydobyć. 

Ogień pozostawia na powierzchni drewna ślady, tak jakby podsuwał podpowiedzi. Czasem sugeruje pejzaż lub zachód słońca, innym razem zarys postaci. Artysta podejmuje tropy zostawione przez płomienie. Jak daleko nimi podąża? To zależy. Czasem pracowicie wydobywa zarysowany ogniem wizerunek, używając narzędzi stolarskich, usuwając warstwy zwęglonej materii, odsłaniając nie naruszone drewno, albo żłobiąc w desce linie rysunku. Kiedy indziej zatrzymuje się niemal od razu, subtelnie podkreślając to, co pojawiło się na desce po robocie wykonanej przez ogień. 

Taki proces przypomina wywoływanie fotografii, przy czym w tym wypadku wywoływacz jest mieszanką płomieni oraz intuicji i działań artysty. Stąd już tylko krok do myślenia o wywoływaniu duchów; i rzeczywiście w pirografiach Rafała Bujnowskiego jest coś widmowego. Nie chodzi jednak o zjawy pochodzące z zaświatów lecz raczej ducha zaklętego w materii. 

Element animistyczny jest nieusuwalny z ontologii dzieła sztuki. Obrazy traktujemy przecież jako przedmioty obdarzone specyficzną podmiotowością, rzeczy które działają, mówią do nas, coś ukazują. W pracach, które Róża i Rafał pokazują na wystawie, animistyczny wymiar dzieła sztuki dochodzi do głosu wyjątkowo wyraźnie. Biorąc pod uwagę fizyczność, szczególną „anatomię” tych artefaktów, trudno myśleć o nich jako o przedmiotach nieożywionych; papier kojarzy się ze skórą, farba z krwią, drewno jest ciałem. Gdyby prace dwojga artystów były tekstem, miałby on nie tyle charakter dyskursu ile sekwencji wyobrażeń ożywających w świadomości odbiorców i odbiorczyń. 

Wyobrażenia, którymi Róża Litwa i Rafał Bujnowski wypełniają wspólną wystawę, są pełne życia; i w tym wypadku stwierdzenie to nie jest zużytą metaforą; można je rozumieć dosłownie. To z życia wypływa zarówno liryka jak i okrucieństwo prac obojga artystów, ich brutalna delikatność. To ono, życie, jest także medium, w którym pracują zarówno Róża jak i Rafał, i dzięki któremu używając dwóch różnych języków, tak dobrze się rozumieją bez słów. 
__

(1) Jeżeli nadpalone prace ocalone z pożaru traktować jako prolog do pirografii, obecna na wystawie rzeźba Rafała Bujnowskiego „Cyparis” (2009) byłaby do nich przypisem. To portret mężczyzny wykonany przez artystę z wulkanicznego piasku z Karaibów. Bohater tej pracy, Auguste Cyparis, był jednym z ledwie kilku ocalonych z zagłady leżącego na wybrzeżu Martyniki portu St. Pierre. W 1902 roku miasto zostało zniszczone przez wybuch wulkanu. Zginęło blisko 30 000 osób. Cyparis przeżył ponieważ w czasie katastrofy uwięziony był w miejscowym areszcie, w pozbawionym okien karcerze. Wprowadzenie przez Rafała na wystawę rzeźby jest zarazem swego rodzaju odpowiedzią, na rzeźbiarskie realizacje Róży Litwy. Artystka tworzy ceramiki, a więc prace, w których powstawaniu, podobnie jak wypadku pirografii, swoją rolę odgrywa ogień. 

 

Tekst: Stach Szabłowski

DOKUMENTACJA WYSTAWY